środa, 29 września 2010

Zdjęcia przekazane przez Kathleen Conway Bell




Dzień trzeci

Drodzy Panstwo,
minal kolejny dzien naszej przygody w Cincinnati. Dzis caly dzien spedzilismy w szkole na zajeciach. Czytalismy z przedszkolakami o teczy, rzucalismy jajkami przez okno :)(bardzo pouczajace), sprawdzalismy, czy prawa fizyki dzialaja, zastanawialismy sie co zrobic, zeby woda na swiecie byla czysta, a poza tym gralismy w pilke nozna, w zbijaka i dawalismy ujscie naszym artystycznym zapedom. Dzieci radza sobie swietnie i z kazdym dniem jest jeszcze lepiej. Jestem w grupie z Marcelina (Amerykanie maja problem z wypowiedzeniem "Cysia"), wiec mam okazje przygladac sie jej caly czas. Jest jedyna Polka wsrod dzieci w tej grupie i bardzo podziwiam jej otwartosc i swobode w komunikacji z innymi. Kajka po kazdych zajeciach przychodzi rozesmiana i ma bardzo duzo do opowiedzenia. Janek, Monika, Kasia i Stas zachowuja sie bez zarzutu, sa otwarci na innych, a co najwazniejsze sa dobrym przykladem dla mlodszych kolegow. Martin analizuje wszystkie nowosci, porownuje zwyczaje amerykanskie z polskimi i bardzo dobrze radzi sobie z jezykiem, Kuba i Sebastian dostosowali sie do nowej sytuacji tak, jakby byla to dla nich bulka z maslem, Maks twierdzi, ze ma bardzo fajna rodzine, u ktorej mieszka, a na temat Bartka uslyszalam dzis duzo milych slow od pani, ktora gosci go u siebie. Wszyscy nawiazuja nowe znajomosci, robia wspolnie z innymi mnostwo rzeczy i mam wrazenie, ze sprawia im to przyjemnosc. Jutro czekaja nas zawody w nieznanych jeszcze konkurencjach i nowy podzial na grupy. Dzieje sie duzo i trudno pomyslec, ze jestesmy juz za polmetkiem.
Pozdrawiam serdecznie.
Agata Szulc

nowe doświadczenia "lifestylowe"


"marshmallows over the fire" czyli pianki z ogniska

(zdjęcia autorstwa mamy Emmy, u której mieszka Kaja)

Niedzielny piknik

przyjaźnie nowe i stare
Anna, Kaja, Cysia, Emma

wtorek, 28 września 2010

Jesteśmy w mediach ;)



Ceremonie i pizze czyli dzień drugi

Ceremonia otwarcia. Niezwykła - wszystkie delegacje wchodzą na salę przy dźwięku muzyki, pierwsza osoba trzyma flagę. Na sali dzieci z całej szkoły, mnóstwo maluchów machających własnoręcznie zrobionymi flagami. Widać, że ćwiczyły, które państwo jaką ma flagę. Morze małych chorągiewek i radosne pyszczki. Potem przemówienia p. Herringa, mera miasta, senatora, konsula. Oficjalnie i z godnością, ale bez przynudzania. Następnie każda delegacja wychodzi na środek i śpiewa hymn. Daliśmy radę odśpiewać dwie zwrotki z refrenami. Poszło super. Staś K. nalegał, by wystąpic z czterema zwrotkami. Uczył nas wytrwale. W końcu zaśpiewaliśmy tyle, na ile starczyło podkładu muzycznego. Choć gdyby nie te ograniczenia, to kto wie...;) Potem wyznaczone osoby z każdej delegacji (od nas Kaja) BAM w wielki dzwon.





Po ceremonii lunch w szklonej kafeterii. Też ciekawe przeżycie. Pizza jako danie główne. Nasi jedzą z apetytem, ale bardzo komentują "jak to niezdrowo ci Amerykanie się odżywiają". Śmieję się, ale na prawdę chłopcy są nieźle zorientowani w tym, co jedzą. Kuba, Bartek i Martin czytają etykiety i narzekają, że jak coś jest fat free, to za to ma tyle cukru, że na nic to fat free. ;)
No i wreszcie ruszają zajęcia w klasach. Podzieleni na grupy zaczynamy zajęcia. każdy, co innego. Grupa, którą się opiekowałam miała arts i phis ed (wym. fized, czyli nasz wf po prostu). Na arts jeszcze drętwawi - robią, co do nich należy, ale mało rozmawiają., Za to już na wf ie dzieciaki krzyczą do siebie, instruują się na wzajem. Żeby wygrać, trzeba się dogadać!
Szkoła bardzo się wszystkim podoba, zwłaszcza ogromna sala gimnastyczna. Taaak...
O 15 rodziny przyjeżdżają po dzieci. Przed pożegnaniem mamy chwilę, by porozmawiać z rodzicami, zapytać, czy wszystko ok, itp.
Późne popołudnie dzieci spędzają ze swoimi rodzinami. Niektórzy mieli w planach zakupy;) Pewnie jutro rano dowiem się szczegółów.
Wszyscy zdrowi i mają sie dobrze. jedynie pogoda nieco się załamała. Padał deszcz i było chłodniej, choć tutaj wszyscy się cieszą z deszczu po długim okresie suszy. Cóż tam pogoda...
Renata


poniedziałek, 27 września 2010

Pool Party i pizza oczywiście





W słońcu miasta

Zwiedzanie








Dzień pierwszy

Dziś większość z nas spotkała się przed południem w kościele na mszy, Potem dzieciaki spędzały indywidualne czas ze swoimi rodzinami. Niektórzy byli w zoo, inni na meczu, go kartach, w parku, itp. A panią Agatę jej host family zabrała na masaż stóp (!!!!!). Potem, ok 4 wszyscy spotkaliśmy się na pikniku we French Park, Bardzo miłe spotkanie wszystkich dzieci, rodziców i nauczycieli zaangażowanych we Frendship Journey Project. Pogoda cudowna, park wspaniały, z mnóstwem rozłożystych starych drzew. Jedzenie pyszne, przygotowane prze rodziców. Zaczynamy przemieszanie międzynarodowe. Dzieci nasze cudowne. Jestem z nich dumna, Dobrze sobie radzą, zarówno jako grupa, jaki w indywidualnych kontaktach.
Jestem pod wrażeniem projektu, szkoły Nativity i pana Herringa.
Jutro oficjalna ceremonia otwarcia - będziemy śpiewać hynn, a delegat Janek Łabęda będzie niósł polską flagę. Przywilej przyznany za wyjątkową postawę koleżeństwa i kultury osobistej. Na ceremonii będzie także polski konsul.
A potem juz zajęcia w mieszanych grupach, Zaczynamy sciece based activities.
Wszyscy zdrowi i w dobrym nastroju.
Renata

sobota, 25 września 2010

Jesteśmy

Krótko o podróży. 
Samolot z Warszawy wyleciał z 4o. min opóźnieniem, ale w Paryżu byliśmy tylko 20 min po czasie. Ponieważ czas transferowy był krotki, już przy wyjściu z samolotu czekała na nas obsługa lotniska z napisem NEWARK i pędem, dwoma busami, podstawili nas pod kontrolę paszportową, a potem z powrotem na terminal gdzie był nasz gate. 



Szybko się odprawiliśmy 
i wystartowaliśmy  czasie. 8 godzinny rejs minął sprawnie, samolot, jedzenie super, siedzieliśmy względnie blisko siebie. Nikt nie spał!! Najtrudniejsza (w sensie naszego wysiłku, zmęczenia) była przeprawa w Newark. Tzn wszystkie formalności poszły sprawnie, bez żadnych komplikacji. Tyle, że my byliśmy padnięci. Czasu starczyło nam 'na akurat', a miały być 3 długie godziny. 

O 6.00 weszliśmy do gate-u a o 6.30 zaczął się borading. Samolot ruszył z prawie godzinnym opóźnieniem, siedzieliśmy już w środku, przy włączonym silniku, a maszyna nie ruszała. Korki na płycie. Wreszcie ok 8. wystartowaliśmy i jedynie z 10 minutowym opoznieniem byliśmy w Cincinnati. Dzieci zdrzemnęły się trochę. 
A powitanie na lotnisku. Niezmiernie mile!!!



Jedynie mój bagaż zaginął ;( Ma być dziś ok 5. Fotelik samochodowy i nasze rzeczy nie pojawiły się na taśmie w Newark. Reszta bagaży ok.
Będę pisać!
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Renata

środa, 15 września 2010

Wielka Przygoda - WYJAZD DO CINCINNATI

Już za kilkanaście dni grupa 11 uczniów z naszej szkoły pod opieką pani Renaty i pani Agaty wyruszają do Cincinnati, by wziąć udział w międzynarodowym projekcie The Friendship Journey. W szkole podstawowej Nativity spotkamy się z dziećmi z Chin, Afryki, Holandii, Ukrainy, Niemiec oraz ze Stanów Zjednoczonych oczywiście. Przez tydzień będziemy uczestniczyć w zajęciach szkolnych prowadzonych w międzynarodowych grupach, zwiedzimy też Cincinnati, a pod koniec pobytu weźmiemy udział w Cultural Show, podczas którego każda z grup dziecięcych wystąpi z piosenką lub tańcem ze swojego kraju.

W Cincinnati nasi delegaci będą goszczeni przez rodziny uczniów ze szkoły Nativity. Dzięki temu, będziemy mogli poznać jak wygląda nie tylko życie szkolne, ale także domowe Amerykanów.

Z Warszawy wylatujemy już w piątek 24 września o godzinie 7:05. Lecimy do Cincinnati z przesiadką w Paryżu. To będzie dla nas dłuuugi dzień. Już o 15, oczywiście czasu Cincinnati, będziemy u celu naszej podróży.

Nasi delegaci to: z klasy piątej - Kaja i Cysia, z klasy szóstej - Bartek, Max, Kuba, Martin, Sebastian oraz absolwenci -  Kasia Wolna, Monika Malepszy, Janek Łabęda i Staś Krawiecki.

Przygotowania do wyjazdu trwają już od wielu miesięcy. Wszyscy jesteśmy podekscytowani naszą podróżą. Liczymy, że będą to dla nas niezapomniane wrażenia, nowe, poszerzające horyzonty doświadczenia i mnóstwo dobrych wspomnień.

Trzymajcie za nas kciuki or keep your fingers crossed for us!