niedziela, 29 września 2013

Dziennik pokładowy, dzień pierwszy - raport Pani Reni



No i wyruszyliśmy na podbój Ameryki. Nie obyło sie bez komplikacji, ale niuch, niuch... tak właśnie chyba pachnie przygoda. Początek podróży to niezły wstęp do naszej wyprawy. Można powiedzieć, że przeszliśmy mały chrzest.
W przeddzień wylotu rozchorowalam sie na dobre. Lezałam zgięta w pół i nie mogłam ruszyć ręką (ani niczym innym). Zaistniało ryzyko, ze dzieciaki polecą pod opieką tylko jednego nauczyciela. Cała moja rodzina zintensyfikowała wysiłki, zeby mnie ozdrowić. I jakoś cudownie ozdrowiałam:)))
Kilka minut przed północą dostaję SMS-a od operatora naszego lotu. Nasz lot do Paryza jest zmieniony z 6:55 na 12:35. Co dalej - nie wiadomo. Obdzwaniamy rodziców. Rano dowiaduję się, ze polecimy do Paryża, potem do Atlanty i stamtąd do Cincinnati. Dobrze, niech będzie. Mniej korzystnie niż było oryginalnie (Warszawa - Paryż - Cincinnati), ale trudno. Po chwili okazuje się, że jest to prozycja tylko dla połowy naszej grupy. Druga połowa sie nie zamieściła... Co z nią będzie? Nie wiadomo. Od 8 wisimy na telefonie do naszego Absolutnie Feralnego operatora, ale nijak nie idzie sie dogadać. Pani potrafi mi powiedzieć tyle, co sama widzę w Internecie. Uderzamy na lotnisko. Trochę boli mnie głowa, ale wiem, ze trzeba się zebrać i wskrzesic w sobie ducha walki (o wspolny lot). Mąż zabrania mi się gorączkować i mówi, ze trzeba grzecznie. Ale ciężko mi, gdy słyszę, ze sie nie da, że możemy ostatecznie lecieć w 13 osób, a jedna osoba osobno! Jan Smit, zresztą. Wreszcie Pani zaczyna szukać poza swoją linią. Jest! Możemy lecieć przez Chicago. Lotem. Wszyscy razem!
Odprawiamy się, żegnany z rodzicami i witaj przygodo!
A co dzieje się dalej?


Kilka relacji dziecięcych:.

Jednak są ekraniki więc nie będziemy sie nudzić. Niestety większość filmów jest płatnych.
Po kilku godzinach jednak zaczynam sie nudzić. zaczynamy chodzić po samolocie.
Ostatecznie
w turbulencje a ja muszę do toalety!!!

Alex

Uffff, nie lecę sam do Ameryki, choć było blisko. Dosłownie w dzień przed odlotem dowiaduję się o niekorzystnej zmianie co do lotu, a na lotnisku o kolejnej zmianie, na szczęście już bardziej korzystnej, choć będziemy musieli czekać na lotnisku w Chicago 4 godziny!!!
Janek

Jesteśmy na lotnisku w Chicago. Mamy postój i kupujemy pamiątki!
Czekamy na samolot i padamy z nóg. Co prawda, niektórzy latają jak kot z wywalonym jęzorem po całym lotnisku (Alex i Janek)!!!

Amelia

Bez przesady z tym kotem.p. Renia

OMG!!! Ile my będziemy czekać na ten samolot. Chyba chcą nas uśpić i zakopać.
Naszczęście jesteśmy wytrzymali. I pokrzyzowalismy im plany.
Wlahahahahahahahahaha!!!!!!!!

Alex
...................................................
Wreszcie dolecieliśmy na miejsce.
Na lotnisku witają nas rodziny. Fajnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz